wtorek, 7 maja 2019

Matura z ekonomi. Czy to dobry pomysł?

W Innpoland ukazał się artykuł lobujący za obowiązkową maturą z ekonomi [1]. Zajmijmy się nim. Oczywiście każdy uważa, że jego ulubiony przedmiot jest najważniejszy. Jak już się w nim specjalizuje to uważa go za podstawę życia na Ziemi. Ludzie nie są obiektywni.
Ekonomia nie jest nauką. To czysta ideologia i fantastyka. Tam jest pełno "szkół" i sprzecznych teorii. Ekonomia niczego nie wypracowała poza "prawem popytu i podaży" znanym już przez Fenicjan. Z ciekawostek, ekonometrię można za to traktować jako naukę.
W tej chwili, gdyby zapytać pierwszą lepszą osobę na ulicy: "Czy dać nauczycielom podwyżki?", myślę, że 90 proc. odpowiedziałoby, że "tak".

Może  to ja mam dziwny bąbelek internetowy i znajomych. Wydaje mi się, że większość ludzi  jest jednak przeciw podwyżkom dla nauczycieli. Część ludzi uważa, że nauczyciele to nieroby, co to tylko piją kawę i mają płatne wakacje. Dużo mówi, że jak nauczycielom pensja nie odpowiada to niech szukają czegoś na wolnym rynku, a nie opłacanego z budżetu. Cześć uważa, że zarabiają mniej od nauczycieli, a nie może strajkować bo straci prace. Za podwyżkami są tylko ludzie z PO i to tylko dlatego że chcą wywołać zamach stanu, najpierw strajk nauczycieli, później innych grup. Bo wiadomo w Polsce w porównaniu z Niemcami wszyscy zarabiają za mało. Strajkiem się tego jednak nie zmieni. Trzeba lobować w unii za polskim interesem i robić państwową protekcję kapitału jak robią to Niemcy i USA. Ambasador USA lobowała za Uberem i polski rząd się od razu ugiął. Oczywiście Polska nie ma takiej siły, ale państwo powinno robić wszystko co może by wspomóc polaków.
Za to wyborcza ujawniła sondaż, że aż 52% polaków popiera strajk nauczycieli [2]. Ja oczywiście wyborczej w tej sprawie nie wierzę, bo oni są strasznie antydemokratyczni.

Polacy myślą bardzo krótkoterminowo - chcą zarabiać tu i teraz, choć nie mają żadnych umiejętności. Z tego powodu wybierają pracę nierozwojową, która nie da im awansu, ani lepszych zarobków w przyszłości, tylko lepsze pieniądze na obecną chwilę.  (...) Jak zauważa finansista, lekcje ekonomii nie tylko pomogą młodym ludziom w podjęciu lepszych decyzji dotyczących kariery, ale również sprawią, że będą oni mniej podatni na populistyczne obietnice wyborcze.

To mi przypomina bajki w stylu "Pracuj za darmo na stażu. Będziesz miał co wpisać do CV. Jak zdobędziesz doświadczenie to będziesz zarabiał kokosy." Czyli płakanie, że ludzie nie chcą pracować za  populistyczne obietnice bez spełnienia, tylko za forsę. Inny model motywowania to "jak się wykażesz to zatrudnimy Ciebie na etat" (i tu stawka z kosmosu). Człowiek wtedy zapierdala ponad siły by się wykazać, później się dowiaduje, że pracodawca w ogóle nie miał planów jego zatrudnienia i tak tylko kit wciskał.





Brak im znajomości podstaw ekonomii, wiedzy o inwestycjach i ich przewagi nad konsumpcją.

Wiedza nic nie da. Żeby inwestować to trzeba dobrze zarabiać lub mieć pieniądze.  Później dziennikarze wierzą, że jeśli sobie odmówią konsumpcji drożdżówek to zostaną miliarderami. Powaga, był taki miliarder co już chyba siedzi, a dziennikarze takie mądrości z jego ust zlizywali [3].
Ograniczenie konsumpcji drożdżówek zabije interes piekarza. Ogólne ograniczenie konsumpcji zabije gospodarkę. Czy więc ekonomista powinien popierać ograniczenie konsumpcji? Ekolog na pewno powinien popierać.

A gdyby tak z podstaw ekonomii zrobić przedmiot szkolny? Ale taki z prawdziwego zdarzenia, który zdaje się na maturze?
Już lepiej z informatyki zrobić przedmiot szkolny. Bo obsługa komputera przyda się w każdej pracy, można jakieś makra pisać do ułatwienia życia czy coś, czy programować automatyczną taczkę. Tylko nie wiadomo jak to do końca zrobić, by informatyka była poważnym przedmiotem. Dzieciaki nie uważają na lekcjach, tylko się w komputery gapią. Kiedyś było tak by teorię wykładać w klasie bez komputerów, a później sprawdzać ją praktycznie w sali z komputerami. Dzieciaki nudzą się, bo ich się oczywistości uczy. Lub się buntują, bo ich się za szybko z programowaniem ciśnie i nie rozumieją.
Po drugie nie wiem czy warto dzieci ekonomią cisnąc, chyba lepiej zrobić więcej lekcji matematyki i ten sam program przerobić dokładniej. Dużo dzieciaków nie rozumie matematyki nie dlatego, że są za głupi tylko po prostu potrzebują więcej czasu na zrozumienie tego.

Okazało się, że aż 61 proc. Polaków nie wie, jakie jest rzeczywiste źródło finansowania programu 500 plus. Większość z nich jest przekonana, że pieniądze pochodzą z podatków płaconych przez innych ludzi, firmy lub z pieniędzy rządowych. Nie zdają sobie sprawy, że w istocie pochodzą z ich własnych kieszeni.

Ekonomiści też nie wiedzą skąd jest forsa na 500+. Otóż forsa jest z ograniczenia wyłudzenia zwrotu podatku VAT który nie został zapłacony. Uczciwe firmy płaciły podatek, a później mafia powiązana z PO wyłudzała zwrot tego podatku. Czyli rzeczywiście forsa jest z podatku płaconego przez firmy.
Samotna matka z noworodkiem, która nie pracuje i nie płaci podatków na pewno odpowie, że 500+ jest z podatków innych ludzi.
Jeśli państwo pozyska pieniądze z podatków to już to są pieniądze rządowe. Można twierdzić inaczej, w końcu Ukraina twierdzi, że Krym dalej jest ich, choć go Rosja przejęła. Można nie uznawać faktów. Ekonomiści lubią to robić. Czyli 500+ jest z pieniedzy rządowych, nad którymi człowiek już nie ma panowania.
Można też traktować 500+ jako ulgę podatkową dla osób z dziećmi, jeśli ktoś płaci podatki.
Cały czas płaciłem takie same podatki, i nie miałem 500+, a teraz mam bez podwyżki podatków. No i ekonomiści chcą wmówić, że to z moich podatków jest. Skoro podatki dla mnie nie wzrosły to znaczy, że albo rząd znalazł oszczędności, albo inne podmioty płacą podatki na moje 500+ (pomijam obligacje).
Gdyby rząd zrobił ulgi dla osób z dziećmi, to by ekonomiści go wychwalali, że ich się słucha. A tak rząd dał 500+ i wyszło prawie na to samo (tylko osoby które nie zarabiają też się załapały). To ekonomiści go biczują.
Zresztą każdy dzień pokazuje jakim hochsztaplerem był Balcerowicz i reszta ekonomistów. Zapowiadał, że przez 500+ państwo Polskie zbankrutuje w 3 miesiące. I co? I nic!
Pamiętam jak Balcerowicz opowiadał "Kapitał nie ma narodowości" I co? Z tego teraz każdy się śmieje jak dochodzą do nas newsy z Francji (jakieś śmigłowce) lub Niemiec (przejęcia przez Chiny niemieckich firm).
Tego chceta uczyć na ekonomi dzieci?

Jednak gdyby zapytać go o ubezpieczenia społeczne, sposób wyboru najkorzystniejszego kredytu czy politykę fiskalną państwa - z prawidłową odpowiedzią byłoby co najmniej pod górkę.

Ubezpieczenia społeczne. Chyba każdy wie, że jest ZUS i KRUS. Trwają rozważania co jest lepsze. Chyba wszyscy powinni przejść do KRUSu. Tam się mniej wpłaca, ale i mniej dostaje. KRUSowskie naliczanie jest prostsze więc do obsługi trzeba mniej urzędników.
Oczywistym jest, że ludzie wybiorą konsumpcję (mniejsze wpłaty) teraz od życia pod palmami. Bo nie wiadomo czy dożyją. Jak dożyją to popełnią przestępstwo i będą mieli darmowe utrzymanie na koszt państwa, więc frajerstwem jest odkładać. Wcześniej w artykule koleś narzekał, że ludzie wybierają konsumpcję. Jeśli chcesz zlikwidować ZUS to musisz wypłacić dalej emerytury ludziom którzy do niego wpłacali. Czyli po likwidacji ZUS młodzi pracujący ludzie będą musieli na niego wpłacać, a już emerytury nie dostaną. Chyba żaden ekonomista nikomu nie wmówi, że to opłacalne jest. Szukać środków inaczej zadłużając państwo? Na jedno wyjdzie.

Najkorzystniejszy kredyt. Chyba każdy wie, że chwilówki się nie opłacają. Biedni za pieniądz płaca najwięcej.  Za to Bank Światowy przyznał preferencyjny kredyt Lidlowi by ten wykończył konkurencję w Polsce [4]. Jak Polski przedsiębiorca ma konkurować z czymś takim? Skoro Polak nie ma kapitału, a na kredycie w banku jest walony.
Wątpię by było możliwe zrobienie jakiegoś algorytmu wyboru najlepszego kredytu. W końcu bank będzie pracował, by strolować i oszukać ten algorytm. Patrz pożyczki we frankach. Jedyne rozwiązanie to państwowe regulacje z symulacją spłaty.

Polityk fiskalna państwa. Czyli co? Wiadomo ze państwo musi się z czegoś utrzymać, a najłatwiej ściągnąć pieniądze z zwykłych ludzi, bo korporacje robią "optymalizacje". Patrz: Irlandzka kanapka uwielbiana przez cyberkorpy. Czyli co? Chcecie uczyć dzieci, że podatki są niezbędne?
Co do długu publicznego  to ekonomista Keynes uważał, że jest on niezbędny i "W długim okresie wszyscy jesteśmy martwi". Ekonomista Balcerowi ma przeciwne zdanie. Czyli jak zwykle wśród ekonomistów nie ma zgody. Czyli czego chcesz nauczać? Że jest coś takiego jak dług publiczny. Kto ma TV ten wie.

[1] https://innpoland.pl/152209,matura-z-ekonomii-lub-podstaw-przedsiebiorczosci-powinna-byc-obowiazkowa
[2] http://wyborcza.pl/7,75398,24638433,sondaz-dla-wyborczej-wiekszosc-polakow-popiera-strajk-nauczycieli.html
[3] https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/najmlodszy-milioner-piotr-k-w-wiezieniu/pdc2cjr
[4] https://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/afera-z-dofinansowaniem-lidla-i-kauflandu,65,0,1867585.html

3 komentarze:

  1. "Chyba każdy wie, że chwilówki się nie opłacają" - zlokalizuj najbliższy stacjonarny punk typu provident i poprzez obserwację zweryfikuj swój pogląd.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli ty udzielasz chwilówek, to się opłaca, jeśli ty pobierasz te chwilówki, to się nie opłaca, o to chodzi w tym zdaniu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten artykuł mógł napisać tylko rasowy kuc XD

    OdpowiedzUsuń