Ta jedna ekspertka to Vatterott. "Vatterott przyznaje, że niektóre badania sugerują, że odrabianie prac domowych skutkuje lepszymi wynikami w nauce, jednak nie można tego udowodnić. Jej zdaniem na osiągnięcia uczniów wpływa wiele czynników, których nie można kontrolować, takich jak zaangażowanie nauczyciela i rodziców w wychowanie dziecka, status ekonomiczny rodziny, właściwa opieka nad dzieckiem, sposób odżywiania, jakość snu."
Czyli tłumacząc na nasze, jest wiele prac w których naukowcy **udowadniają**, że prace domowe są korzystne, ale ja tych **prac nie uznaję**.
Przy okazji pragnę zaznaczyć, że jest wiele prac sugerujących, że człowiek robi globalne ocieplenie, ale według mnie nie można tego udowodnić. Dużo składowych wpływa na klimat, których nie można kontrolować,
Prace domowe z matematyki i innych dziedzin ścisłych są niezbędne. Możesz godzinami na lekcjach przyglądać się jak nauczyciel robi zadania na tablicy, i może ci się wydawać to proste i że rozumiesz. Bo wszystko jest proste jeśli nie trzeba tego samemu zrobić. Żeby załapać jak się robi zadania to musisz sam z setkę zrobić. Nie ma nic wydajniejszego niż nauka przez robienie. Można godzinami studentom opowiadać o tym jak coś się robi, a oni tego nie zapamiętają, a jak zapamiętają to nie zrozumieją. Trzeba im dać projekt, niech sami szukają niezbędnych danych w wykładach i normach. Wtedy im się wiedza ułoży w głowach i ją zakumulują do przyszłego wykorzystania.
Inna ekspertka z artykułu mówi, że od zadawania prac domowych jest lepsze czytanie. Zgodzę się, na pewno to jest dobre jeśli chodzi o przedmioty nie ścisłe takie jak biologia, geografia i język polski. Czytanie to podstawa w zdobywaniu wiedzy. Człowiek czyta zgodnie ze swoim tempem i może cofnąć się lub dłużej zastanowić się nad danym fragmentem. Tylko, że prace domowe powstały po to by nauczyciel mógł sprawdzić czy uczeń rzeczywiście to przeczytał, a nie tylko twierdzi ze przeczytał.
Prawda jest taka, że uczniowie teraz, jak dostają zadanie z biologi to przepisują wszystko jak leci z Wikipedii. Nawet nie szukają odpowiednich fragmentów z podręczników. To ich w żadnym wypadku nie uczy pracy z tekstem i wyrywaniu z niego potrzebnych faktów. Taki uczeń nawet nie zapamiętuje co przepisał. Czyli to strata czasu i dla ucznia i dla nauczyciela to sprawdzającego.
Oczywiście przed internetem ludzie też nie czytali obowiązkowych lektur szkolnych bo mieli streszczenia w formie książkowej. Też często dzieci przepisywały prace domowe na przerwach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz